Panie Janku Pan się nie boi…

Opublikowane

„Nietypowa inicjatywa zaskoczyła wszystkich. Po raz pierwszy zdarzyło się w Krzeszowicach, że mieszkaniec miasta, z własnej woli, zakasał rękawy i postanowił usunąć śmieci z cudzego terenu. Tak wbrew standardom” – pisze na swojej stronie internetowej „Przełom” o Panu Janku, który nie czekając na wrzesień postanowił „posprzątać świat” już w lutym.Jan Latała się zawziął. Nie mógł dłużej patrzeć na dzikie wysypisko niedaleko swojego domu. Namówił teścia i posprzątali gminny teren przy ul. Bandurskiego w Krzeszowicach. Zebrali siedem worków odpadów. I narobili sobie kłopotu.

Nietypowa inicjatywa zaskoczyła wszystkich. Po raz pierwszy zdarzyło się w Krzeszowicach, że mieszkaniec miasta, z własnej woli, zakasał rękawy i postanowił usunąć śmieci z cudzego terenu. Tak wbrew standardom.
– Odpady nie są moje, więc nie będę ich targał na swój ogródek. Gdyby zmieściły się do mojego kubła, to pewnie bym je wziął, ale jest ich za dużo – Jan Latała spogląda na górę śmieci, jaką zgromadził przy drodze dojazdowej do ul. Bandurskiego.
Worki leżą tam od trzech dni. Na razie nikt nie chce ich zabrać. Bo kto to wie, czyje naprawdę są?

Zgłosić plan sprzątania
Środa. Przedpołudnie. Po drugiej stronie słuchawki najpierw milczenie, lekkie niedowierzanie, zaskoczenie. Jerzy Wróbel, kierownik wydziału gospodarki komunalnej w krzeszowickim urzędzie, zastanawia się.
– Owszem, teren jest gminny, ale skąd ja mogę wiedzieć, czy ten pan nie zebrał tych śmieci z własnego podwórka, a teraz chce, żeby ktoś mu je za darmo wywiózł? Powinien nam wcześniej zgłosić, że jest tam dzikie wysypisko, i że je sprzątnie, to wysłalibyśmy usługi komunalne, żeby zbadać sytuację – kierownik nie kryje, że z taką sprawą ma do czynienia po raz pierwszy.
– Niech ten pan się do mnie zgłosi – dodaje Wróbel.
– Obawiam się, że w takiej sytuacji jeszcze mi wlepią mandat za to, że zostawiłem worki przy drodze – zastanawia się sprawca zamieszania, pan Jan.
– Jeśli mieszkańcy wykazali dobrą wolę, trudno ich za to karać. Trzeba jednak mieć podstawę i pewność, że odpady pochodzą z terenów gminnych – mówi sekretarz urzędu Jan Bereza.

Przeanalizować zawartość worków
Środa. Po południu. Przy ul. Bandurskiego nadal piętrzy się sterta śmieci. Ludzie obojętnie przechodzą obok, przejeżdżają samochody. Gminny teren naprzeciw domu gdzie mieszka Latała porastają chaszcze. W krzakach leżą jeszcze fragmenty lodówki i innych dziwnych przedmiotów.
– Już rozmawiałem z kierownikiem. Początkowo nie chciał uwierzyć, że śmieci nie są moje. Zaproponowałem mu więc analizę zawartości worków – relacjonuje Jan Latała. Z worków wystają przeżarte rdzą puszki, pożółkłe słoiki, sztywne od brudu i starości szmaty.
– Chyba udało mi się jednak przekonać kierownika. Ponoć do piątku śmieci stąd znikną – mieszkaniec ul. Bandurskiego sam jest zaskoczony tym faktem. Po kilku dniach mediacji z machiną urzędniczą (najpierw wysyłał tam e-maile) jest nieco zmęczony.

Szok w urzędzie
Piątek rano. Przy ul. Bandurskiego w Krzeszowicach nie ma już worków zebranych przez Jana Latałę i jego teścia.
– Oddaję szacunek służbom miejskim. Martwi mnie tylko ta podejrzliwość i brak wiary w uczciwość ludzi – mówi pan Jan.
– Śmieci leżały w pasie drogi gminnej. Przyznaję, że taki przypadek zdarzył się w mieście po raz pierwszy – mówi kierownik Wróbel.
Ewa Solak

Pieniędzy na likwidację dzikich wysypisk z roku na rok w budżecie Krzeszowic jest coraz mniej. W ubiegłym było około 8 tys. zł. W tym roku prawdopodobnie będzie ok. 4 tys. zł.
Okolice ul. Bandurskiego i wiele innych miejsc należących do gminy nadal czekają na generalne porządki. Czy podatek śmieciowy, na który czekają urzędnicy, faktycznie rozwiąże ten problem?

źródło: www.przelom.pl/artykul.php?t=Inicjatywa-oddolna&p=3518

1 Komentarz

Najpopularniejsze

Exit mobile version