Lodziarnia „Aga” ma 20 lat
Gdy Małgorzata Łuczyńska-Ziemba otwierała 20 lat małą lodziarnię w Krzeszowicach nie mogła przewidzieć, że rozrośnie się ona tak, iż amatorzy lodów będą przyjeżdżali specjalnie z Krakowa, Jaworzna czy Alwerni. Ale tak się stało – co niezmiernie cieszy właścicielkę i jej następczynię, córkę Agnieszkę (na cześć której zresztą rodzice nazwali lodziarnię „Aga”). Takim samym imieniem „ochrzczono” cukiernię na piętrze budynku oraz sąsiadującą z nią restaurację. Dziś dawna Aga zarządza firmą jako współwłaścicielka. Choć jest absolwentką zootechniki – bo nie udało się jej podjąć studiów na kierunku związanym z technologią żywności – to w lodziarni czuje się jak ryba w wodzie. Wiedzę zdobywała wychowując się w „lodowej” atmosferze, jeżdżąc na różne targi. Nie ukrywa satysfakcji, że firma jest rozpoznawalna, że przed ladą z lodami ustawia się spora kolejka.
źródło: www.dziennik.krakow.pl
– Może to śmiesznie zabrzmi, ale lody to moje hobby. Jem je o każdej porze roku. Gdy jestem w innych rejonach Polski, to zawsze chodzę gdzieś na zimny deser. Mogę o sobie powiedzieć, że jestem koneserką lodów. Już po wyglądzie oceniam, czy są dobre. Mogę je jeść kilka razy dziennie, ale zaznaczam – nie wszystkie. Jestem wybredna, lubię wyszukane smaki, potrafię rozróżnić lody ze sztucznymi barwnikami. Przyznam szczerze, że tak pyszne lody jak u „Agi” rzadko można spotkać – mówi Marta Szulik, przyjeżdżająca na lody do Krzeszowic z Krakowa.
Kiedyś, przejazdem w drodze do Alwerni, wstąpiła do cukierni i zamówiła lody, choć specjalnie nie miała na nie ochoty, bo była już po jednej porcji zjedzonej w Krakowie. – Zamówiłam je jako hobbystka. Nie przypuszczałam, że poczuję niebiański smak. Od tego czasu, czyli prawie od trzech lat, jestem tu przynajmniej raz w tygodniu. Delektuję się smakiem.
Prawie w każdy weekend na lody przyjeżdża z Alwerni Bogumiła Sojka. Nie przepada za zbyt słodkimi, zawsze wybiera inny rodzaj. A wybierać jest w czym, bo są lody jednosmakowe, znane od lat, a także mieszane. Jak w modzie – nie może zabraknąć nowości. Po najnowsze smaki lodów jeździ się w zimie do Włoch, gdzie w Rimini czy Langarone organizowane są międzynarodowe targi.
– Ostatnim krzykiem mody są „don vito” – lody przekładane warstwami: czekoladą, wanilią, malinami – i „mr Nico”: lody ze słonymi orzeszkami, czekoladą i masą orzechową – wyjaśnia Agnieszka Ziemba. W lutym była z mamą w Rimini, gdzie właśnie lansowano te rodzaje deserów.
Nie wszyscy jednak oczekują nowości. Bartosz Bąk, także stały sympatyk lodziarni, na ulubione pistacjowe lub z adwokatem często przyjeżdża z Jaworzna. Jeśli pogoda sprzyja, robi sobie rowerową przejażdżkę; pokonuje wtedy 37 km. Ostatnio towarzyszył mu kolega, Krzysztof Kotlarek. Stanęli w dość dużej kolejce: w weekendowe dni przed gablotą z lodami zawsze jest sporo chętnych. Zaskoczeniem było, że otrzymali je za darmo – tego dnia „Aga” obchodziła 20-lecie istnienia i właścicielki postanowiły częstować wszystkich gości gratis. Do lodów można było wypić urodzinowego szampana albo małą czarną.
Tego lata dużym powodzeniem cieszy się „czarny las” oraz zeszłoroczny przebój – „cookies”, czyli lody śmietankowe z kruchymi ciasteczkami w środku. Wielu zwolenników mają lody z maszyny, zwane włoskimi. Taki specjał o smaku czekoladowym lub śmietankowym lubi 5-letni Filip Kubin, przyjeżdżający do „Agi” bardzo często z rodzicami. Jego mama Anna woli waniliowe i czekoladowe, a tato Paweł – waniliowe i owocowe.
Trudno uwierzyć, że te wszystkie lody – to dzieło tylko jednej osoby: pani Małgorzaty. – To mamy królestwo, ona czuje się w tym świetnie. Sama przygotowuje receptury, sama robi lody. Tato zajmuje się przewozem z miejsca produkcji, czyli z Tenczynka, a ja tu teraz wszystkim zarządzam – uśmiecha się współwłaścicielka.
Pani Agnieszka pamięta, jak mama stawiała pierwsze kroki w branży: tam, gdzie znajduje się teraz okazała, piętrowa cukiernia, stała niewielka zielona budka. Do zajęcia się tym biznesem namówił Małgorzatę Łuczyńską-Ziembę jej znajomy, który emigrował do Stanów Zjednoczonych. Pomysł bardzo się jej spodobał; szybko podjęła decyzję. Zrezygnowała z pracy w sanepidzie i uruchomiła wytwórnię w swoim domu, w Tenczynku. W Krzeszowicach natomiast postawiła budkę. Wiedzę o lodziarstwie zdobywała w przeróżny sposób: chodziła po krakowskich cukierniach, podpatrywała, łączyła to, co robią inni, z własnymi pomysłami. Od kilku rodzajów doszła do pięćdziesięciu.
– Mama nie stosuje żadnych stabilizatorów ani konserwantów. Lody robi tradycyjną metodą: z jajek, śmietany i świeżych owoców – zapewnia córka. Lody są sprzedawane tylko w jednym miejscu. – Od klientów dowiadujemy się, że kupowali nasze lody w innych punktach. To nieprawda, to jakieś podróby: my sprzedajemy nasze lody tylko w „Adze”!