Edukacja po krzeszowicku
Za pięć, sześć, siedem lat będziemy musieli likwidować szkoły – rozpoczął dyskusję na temat przyszłości gminnej oświaty radny Zbigniew Wąsik. – W roku 2001 i w latach kolejnych mieliśmy w gminie zaledwie po kilka urodzeń. To jest niepokojące – zauważył. Jak na razie radni są jednak jeszcze bardzo dalecy od zamiaru likwidacji placówek oświatowych, choć padają już głosy, że oświacie trzeba się dokładniej przyjrzeć.
źródło: www.przelom.pl
Połowa budżetu na szkoły
Punktem wyjścia do debaty na ten temat była przygotowana przez wydział spraw obywatelskich analiza edukacji publicznej w gminie Krzeszowice.
– Potrzebujemy edukacji na wysokim poziomie, a edukacja na wysokim poziomie nie powinna być edukacją rozdrobnioną – mówił radny Wąsik.
– U nas wydatki budżetowe na oświatę są bardzo wysokie. Przekraczają 51 procent wszystkich gminnych wydatków – zwracał uwagę wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Krzeszowicach Roman Żbik. – Zgadzam się z twierdzeniami, że na oświatę nie należy żałować żadnej złotówki, ale musimy wydawać te złotówki racjonalnie – podkreślał.
Porównać się z innymi
– Gmina Krzeszowice wydała w 2007 roku 3.114 zł na jednego ucznia. Ja chciałabym wiedzieć, jaka jest średnia krajowa, i ile wydają na ucznia ościenne gminy, jak Trzebinia, Alwernia, Jerzmanowice, czy Zabierzów – wnioskował Roman Żbik. – Wtedy można by było porównać i zastanowić się nad naszą strukturą oświaty, nad liczebnością szkół. Dowiedzieć się, co inne gminy zrobiły, by zmniejszyć wydatki na oświatę. Chciałbym, żebyśmy otrzymali takie zestawienie jeszcze przed złożeniem projektu budżetu.
Oświatowego status quo bronił burmistrz Czesław Bartl.
– Jesteśmy gminą bardzo rozwijającą się. W najbliższych latach przybędą nam 3-4 nowe osiedla mieszkaniowe. W ciągu 10 lat przybędzie nam kilka tysięcy mieszkańców, w tym również dzieci. Gdzie my je pomieścimy? W tym roku szkolnym ubyło nam 54 uczniów. To nie jest dużo. Wypada średnio po kilkoro dzieci na szkołę. Z mojego punktu widzenia, likwidacja szkół byłaby ostatnią decyzją, jaką chcielibyśmy podjąć – oświadczył burmistrz.
– Pan burmistrz pięknie mówi, tylko skąd pan weźmie na to pieniądze? – rzucił Ryszard Niemczyk.
Na co idą te pieniądze?
– W naszych szkołach nie ma funduszy na papier do ksero czy flamastry. Jeśli nauczyciel chce być kreatywny i przygotować ciekawie lekcje, musi sam, we własnym zakresie, wszystko sobie zorganizować. Pieniędzy brakuje nawet na środki czystości – włączyła się w dyskusję radna Renata Brzózka, nauczycielka.
– To na co my wydajemy te pieniądze? Skoro na nic nie ma, a oświata pochłania aż tyle z gminnego budżetu? – przytomnie zauważyła Stanisława Grzęda. – Gdzieś musi być jakaś luka, jakiś błąd.
Na sesji radni nie doszli do żadnych konstruktywnych wniosków. Burmistrz Czesław Bartl zasugerował, by tematem zajęły się wspólnie komisja budżetu i edukacji, i przedstawiły swoje stanowisko.
Autorka: Grażyna Kaim