Wydarzenia
Kraków przyjechał do Krzeszowic by zjeść na polu
Małopolski Festiwal Smaku żegna się z Krzeszowicami. Czy wróci do nas za rok? Byłoby miło bo jedzenie na polu, nawet jeśli temperatura sięga zaledwie szesnastu kresek, smakuje jakoś lepiej.
W ścisłym centrum około południa trudno było znaleźć miejsce parkingowe, wśród samochodów nie brakowało tych z krakowską rejestracją. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem do stoisk i przyczepek serwujących różnorakie przysmaki ustawiały się długie kolejki. Pierogi z kilkunastoma rodzajami nadzienia, folk burgery z oscypkiem i żurawiną, belgijskie frytki maczane w sosach własnej receptury, do tego małopolskie jabłka, sery, krzeszowickie lody z Melby, wędliny od naszych sąsiadów z Trzebini, miody i świeże soki.
Na tym nie koniec, były też pokazy gotowania i degustacja boczku w nalewce z jarzębiny z dodatkiem śliwki oraz sosu. Na deser koncert zespołu Hatbreakers. Ci, którzy po spożyciu sporej dawki kalorii cierpieli z powodu poczucia winy mogli wskoczyć na stacjonarny tandem i pomóc w biciu rekordu przejechanych kilometrów. W tej kategorii honoru Krzeszowic bronił duet z Tenczynka czyli radny Jerzy Wnęk i pełnomocnik burmistrza ds. przeciwdziałania uzależnieniom Nina Kurdziel. W dużej mierze to dzięki nim udało się pobić Skawinę i ustanowić nowy rekord – 564 przejechane kilometry. Wieczór zakończył pokaz filmu „Ugotowany” i niespodzianka w postaci degustacji przysmaku z Chrzanowa – ziemniaków po cabańsku.
Czy za rok Małopolski Smak powróci do Krzeszowic? Oby. Płyta Rynku prezentuje się znacznie lepiej gdy stoją na niej kolorowe leżaki i designerskie meble z białych palet. Krzeszowice jeszcze nie mają swojego produktu regionalnego, co wcale nie znaczy, że nie mają się czym pochwalić. Oby za rok do centrum miasta znów zawitał Małopolski Smak, przyprawiony szczyptą krzeszowickich przysmaków, nie tylko tych lodowych.