Wybory samorządowe
Czym kandydaci przekonują do siebie wyborców? Programy zeszły na dalszy plan
Średnio sześć osób ubiega się o jeden mandat w krzeszowickiej Radzie Miejskiej, trzech walczy o fotel burmistrza. Zainteresowanie wyborami samorządowymi jest na tyle duże, że kandydaci dwoją się i troją, walcząc o naszą uwagę.
Mimo że lokalny samorząd obserwujemy już od wielu lat taki ruch w „interesie” widzimy po raz pierwszy. Wstają bladym świtem, by rozdawać kawę, ciastka i własne ulotki na dworcu kolejowym, lokalnym targowisku czy Rynku. W Dzień Kobiet biegają z tulipanami. Nagrywają rolki na fejsa, a z plakatów razem z kandydatami uśmiechają się ich czworonożni pupile. Photoshop wygładza im zmarszczki i odejmuje lat. Przy tak dużej konkurencji, na miasto wychodzą nawet ci, którzy do tej pory byli przekonani, że zwycięstwo mają już w kieszeni.
W social mediach trwają dyskusje o tym kto kogo zakleił i kto „kreuje się na aktywistę” przejmując spotkania odwołane przez innego kandydata. W kampanii obok wspierających żon, posłów, posłanek czy dyrektorów szkół zaangażowały się też czarne buldożki francuskie.
Programy zeszły na plan dalszy. Nawet w lokalnym samorządzie zaczęły rządzić emocje. Kreatywności końca nie widać, obietnic z resztą także. Byle do wyborów, po 7 kwietnia wróci szara rzeczywistość, a zainteresowanie mieszkańcami straci na ważności.