Z całym szacunkiem dla Wszystkich Pań – 8 marca to relikt poprzedniej epoki. Epoki, w której Kobiety były traktowane jak praczki, sprzątaczki, kucharki (w domu) i przodownice pracy (w pracy). Aby jednak pokazać, jak to „wadza ludowa” troszczy się o płeć piękną raz w roku uroczyście celebrowała ich „święto” wręczając paniom tradycyjnego goździka (zwykle główką odwróconą w dół) oraz rajstopy. Czasami trafiła się kawa albo czekolada.
Dla mnie 8 marca to był dzień, w którym hipokryzja urastała do rozmiarów Himalajów. Myślę, że już nadszedł czas, aby wykreślić to „święto” z kalendarza. Niech podzieli losy 22. lipca i 7. listopada.
Hipokrytą Ben to jesteś Ty! Nie porównuj 8 marca do 22 lipca czy 7 listopada.
Wydaje mi się, że dzisiaj jak nigdy powinniśmy ten dzień świecić. 8 marca mężczyźni przypominają sobie o naszym istnieniu. O tym, że gdyby nie my nie byłoby obiadu, dzieci nie zostałyby wysłane do szkoły, placek nie byłby upieczony. Piszesz, że PRL sprowadzał kobiety do poziomu praczek – to wy mężczyźni sprowadziliście nas do takiego poziomu – ciekawe ile razy ugotowałeś obiad? Ile razu zrobiłeś sobie pranie? Czas obalić ten pieprzony patriarchat. Zamknęliście nas w domach bo tak było wygodniej, bo głupia kobieta nie nadaje się do polityki, głupią kobietą trzeba prowadzić za rączkę, bo nikt jej nie traktuje poważnie -> patrz Partia Kobiet.
Dlaczego pracując na tym samym stanowisku, tak samo dobrze jak facet nie mam zarabiać takich samych pieniędzy? Dlaczego mam problem ze znalezieniem pracy? bo jestem potencjalną maszyną rozrodczą? Dlaczego mam się bać, że po urodzeniu dziecka mój szef nie będzie chciał mnie przyjąć z powrotem do pracy?
Taka jest rzeczywistość Ben, z kobiecej perspektywy, i nie wiem czy jakakolwiek manifa to zmieni. Tusk obiecał cuda, ale jak na razie nie przywrócił stanowiska pełnomocnika rządu ds równego statusu kobiet i mężczyzn. Że już nie wspomnę o tym, że rząd woli dywagować na temat aborcji, czy zapłodnienia in vitro z biskupami niż z organizacjami kobiecymi.
Droga Femino,
ja uważam, że mężczyźni powinni pamiętać o kobietach codziennie, a nie tylko 8 marca. I powiem Ci, że ja staram się wyznawać właśnie taką zasadę. Czy mi to wychodzi? Różnie, czasami tak, a czasami nie. Pewnie, że dużo łatwiej wygodniej jest przypomnieć sobie o swoich wybrankach raz czy dwa razy do roku. I to jest właśnie dla mnie hipokryzja.
Co do równego traktowania kobiet i mężczyzn – jest to bujda na resorach. Temat zastępczy. Ze względu na różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną równouprawnienie jest niemożliwe. Będę przekorny, ale jeśli ma być równouprawnienie, to:
1. kobiety powinny zostać objęte obowiązkiem służby wojskowej
2. kobiety powinny pracować na stanowiskach typowo męskich (np. w kopalniach na ścianie, w hutach na produkcji, itd.)
3. kobiet powinien dotyczyć taki sam okres pracy do emerytury
Chciała byś Femino takiego równouprawnienia? Bo ja nie.
Uważam, że zmiana bytu kobiet na lepszy powinna odbyć się poprzez zmiany obyczajowe, a nie poprzez ustawy, zakazy, nakazy. Przykrym faktem jest, że po części powodem gorszej sytuacji kobiet jest zachowanie ich samych. Pęd kobiet do kariery, stawianie rodziny na którymś tam z kolei miejscu po dobrej pracy, niezłej bryce, wczasach Majorce powoduje, że kobiety przestają być kobietami.
„Uważam, że zmiana bytu kobiet na lepszy powinna odbyć się poprzez zmiany obyczajowe”
Racja, zacznij od siebie. Nie rozumiem dlaczego kobieta ma nie robić kariery, nie zmieniać samochodów, nie jeździć na Majorkę.
Facet może wyjechać w delegacje i zostawić rodzinę, ale gdyby to była kobieta to podniosło by się larum, byłaby zła marką i żoną.
Stawianie pracy przed rodziną pozbawia kobiety kobiecości??? A co my k… jesteśmy stworzone do stania przy waszych dupach??
Równouprawnienie to równouprawnienie, nie mam nic przeciwko przechodzeniu na emeryturę w wieku 65 lat, nie widzę też nic złego w pracy w kopalni, jeżeli jakaś kobieta chciałaby tam pracować, to dlaczego nie dać jej takiej możliwości? Kobiety w wojsku? Nie widzę w tym nic dziwnego, w USA to normalka.
Wiesz Femino, kiedyś było coś takiego, co nazywało się „systemem wartości”. Polegał on na tym, że pewne kwestie stanowiły priorytety, a inne nie. Teraz wielu ludziom się w głowach pomieszało i nastąpił tzw. kryzys wartości. Objawia się on między innymi tym, że osoby nie potrafią odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w życiu ważne. Stabilna rodzina staje się mniej ważna niż dobra posada, macierzyństwo i ojcostwo schodzą na drugi plan za autkiem czy wojażami. Wszystko w życiu trzeba umieć wyważyć. Zgadzasz się ze mną?
Ben, chyba nie zrozumiałeś. Przedmówczyni już sobie odpowiedziała na pytanie co jest ważniejsze. Nikomu się w głowach nie poprzewracało. Dla jednych priorytetem będzie rodzina, dla innych praca – mają takie prawo, każdy wybiera to, co dla niego najlepsze. Rodzina to jest inwestycja na którą trzeba pracować, czasami po godzinach. Polska to nie jest państwo opiekuńcze, tu jak chcesz zarobić to musisz nieźle zapieprzać – ale tego chyba nie muszę Ci mówić 🙂
I jeszcze jedno, nie każdy chce mieć rodzinę, dzieci itd. Straszny konserwatysta z Ciebie. 🙂
„I jeszcze jedno, nie każdy chce mieć rodzinę, dzieci itd. Straszny konserwatysta z Ciebie. :)”
jestem straszną konserwą, jak Ben (Dzień Dobry Ben). Zawsze chciałam mieć dużo dzieci poczętych z miłości i sukcesy w pracy, a że jestem straszną konserwatystką, to mam zwyczaj nosić poczęte dziecko w brzuchu, a potem karmić je piersią, przewijać, uczyć chodzić…Trudno mi było w tych warunkach wyjść na polowanie i zabić bizona, zrobić to musiał mój mąż. Czas mija (stety i niestety) i ja wychodzę polować na bizony…
Adela, na miłość boską, nie chodziło o to, że Ben jest konserwatystą bo ma rodzinę. Chodziło o jego poglądy dotyczące kobiet. Poszłaś łapać bizony? Wg Bena już kobietą nie jesteś! Już Ci się zwichrował system wartości 😉
Matka nie może całkowicie się poświęcać dla dziecka, musi też myśleć o sobie i swojej emeryturze, musi być niezależna finansowo.
A tak by the way, ciekawe czy ten Twój myśliwy polujący na bizony miał czas przewijać dziecko, uczyć go chodzić i ciekawe jakie było pierwsze słowo dziecka? Czyżby mama? Ciekawe czy wziął urlop macierzyński żeby Ci pomóc 🙂
Na miłość boską, Muminek, Ben ma rację. Mój obrazek z bizonem, to oczywiście hołd złożony konserwie.W tym świecie nie jest zbyt łatwo i nie ma zmiłuj się. Rodzinę postrzegam jako luksus, który cudownie stał się moim udziałem. 1 dziecko urodziłam na studiach, przed rokiem dyplomowym. Mąż był na studiach doktoranckich, mieliśmy grafik na ścianie, co, kto i kiedy. Żadnej babci nie było, żadnej cioci. Studia skończyłam z wyróżnieniem. Mąż radził sobie dobrze, ale piersią nie karmił.
Łapanie bizonów – praca inna poza gotowaniem, sprzątaniem itd.
Czyli doszliśmy do pewnego wniosku – każda kobieta powinna znaleźć sobie odpowiedniego łowcę bizonów 😉
Uparcie będę twierdzić, że Ben jednak nie ma racji. Kobieta nie musi być Matką Boską (chociaż kościół katolicki pewnie bardzo by tego chciał) i nie musi się poświęcać.
Zawsze chodzi o miłość. Kobiety i mężczyzny, żadną inną. W każdym razie ta wygrywa, bo gra pięknie: ta jest. Co do Boga – nie ma żadnego Boga. Jak zapisał Cioran: ludzkość męczy się przez dwa tysiące lat tylko dlatego, że Chrystus nie umarł na kanapie.
No i miał rację. Życzę dużo zdrowia na święta.
Kinga
08/03/2008 o 15:01
A gdzie goździk i rajstopy?
Ben
10/03/2008 o 14:26
Z całym szacunkiem dla Wszystkich Pań – 8 marca to relikt poprzedniej epoki. Epoki, w której Kobiety były traktowane jak praczki, sprzątaczki, kucharki (w domu) i przodownice pracy (w pracy). Aby jednak pokazać, jak to „wadza ludowa” troszczy się o płeć piękną raz w roku uroczyście celebrowała ich „święto” wręczając paniom tradycyjnego goździka (zwykle główką odwróconą w dół) oraz rajstopy. Czasami trafiła się kawa albo czekolada.
Dla mnie 8 marca to był dzień, w którym hipokryzja urastała do rozmiarów Himalajów. Myślę, że już nadszedł czas, aby wykreślić to „święto” z kalendarza. Niech podzieli losy 22. lipca i 7. listopada.
Femina
10/03/2008 o 17:08
Hipokrytą Ben to jesteś Ty! Nie porównuj 8 marca do 22 lipca czy 7 listopada.
Wydaje mi się, że dzisiaj jak nigdy powinniśmy ten dzień świecić. 8 marca mężczyźni przypominają sobie o naszym istnieniu. O tym, że gdyby nie my nie byłoby obiadu, dzieci nie zostałyby wysłane do szkoły, placek nie byłby upieczony. Piszesz, że PRL sprowadzał kobiety do poziomu praczek – to wy mężczyźni sprowadziliście nas do takiego poziomu – ciekawe ile razy ugotowałeś obiad? Ile razu zrobiłeś sobie pranie? Czas obalić ten pieprzony patriarchat. Zamknęliście nas w domach bo tak było wygodniej, bo głupia kobieta nie nadaje się do polityki, głupią kobietą trzeba prowadzić za rączkę, bo nikt jej nie traktuje poważnie -> patrz Partia Kobiet.
Dlaczego pracując na tym samym stanowisku, tak samo dobrze jak facet nie mam zarabiać takich samych pieniędzy? Dlaczego mam problem ze znalezieniem pracy? bo jestem potencjalną maszyną rozrodczą? Dlaczego mam się bać, że po urodzeniu dziecka mój szef nie będzie chciał mnie przyjąć z powrotem do pracy?
Taka jest rzeczywistość Ben, z kobiecej perspektywy, i nie wiem czy jakakolwiek manifa to zmieni. Tusk obiecał cuda, ale jak na razie nie przywrócił stanowiska pełnomocnika rządu ds równego statusu kobiet i mężczyzn. Że już nie wspomnę o tym, że rząd woli dywagować na temat aborcji, czy zapłodnienia in vitro z biskupami niż z organizacjami kobiecymi.
Jazon
10/03/2008 o 22:22
Samego miłego: goździków,a oprócz tego: miłości, miłości, miłości.
Muminek
11/03/2008 o 04:50
7 marca Tusk powołał pełnomocniczkę ds. równego statusu – Elżbietę Radziszewską.
Ben
11/03/2008 o 07:59
Droga Femino,
ja uważam, że mężczyźni powinni pamiętać o kobietach codziennie, a nie tylko 8 marca. I powiem Ci, że ja staram się wyznawać właśnie taką zasadę. Czy mi to wychodzi? Różnie, czasami tak, a czasami nie. Pewnie, że dużo łatwiej wygodniej jest przypomnieć sobie o swoich wybrankach raz czy dwa razy do roku. I to jest właśnie dla mnie hipokryzja.
Co do równego traktowania kobiet i mężczyzn – jest to bujda na resorach. Temat zastępczy. Ze względu na różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną równouprawnienie jest niemożliwe. Będę przekorny, ale jeśli ma być równouprawnienie, to:
1. kobiety powinny zostać objęte obowiązkiem służby wojskowej
2. kobiety powinny pracować na stanowiskach typowo męskich (np. w kopalniach na ścianie, w hutach na produkcji, itd.)
3. kobiet powinien dotyczyć taki sam okres pracy do emerytury
Chciała byś Femino takiego równouprawnienia? Bo ja nie.
Uważam, że zmiana bytu kobiet na lepszy powinna odbyć się poprzez zmiany obyczajowe, a nie poprzez ustawy, zakazy, nakazy. Przykrym faktem jest, że po części powodem gorszej sytuacji kobiet jest zachowanie ich samych. Pęd kobiet do kariery, stawianie rodziny na którymś tam z kolei miejscu po dobrej pracy, niezłej bryce, wczasach Majorce powoduje, że kobiety przestają być kobietami.
Femina
11/03/2008 o 12:17
„Uważam, że zmiana bytu kobiet na lepszy powinna odbyć się poprzez zmiany obyczajowe”
Racja, zacznij od siebie. Nie rozumiem dlaczego kobieta ma nie robić kariery, nie zmieniać samochodów, nie jeździć na Majorkę.
Facet może wyjechać w delegacje i zostawić rodzinę, ale gdyby to była kobieta to podniosło by się larum, byłaby zła marką i żoną.
Stawianie pracy przed rodziną pozbawia kobiety kobiecości??? A co my k… jesteśmy stworzone do stania przy waszych dupach??
Równouprawnienie to równouprawnienie, nie mam nic przeciwko przechodzeniu na emeryturę w wieku 65 lat, nie widzę też nic złego w pracy w kopalni, jeżeli jakaś kobieta chciałaby tam pracować, to dlaczego nie dać jej takiej możliwości? Kobiety w wojsku? Nie widzę w tym nic dziwnego, w USA to normalka.
Ben
11/03/2008 o 13:11
Wiesz Femino, kiedyś było coś takiego, co nazywało się „systemem wartości”. Polegał on na tym, że pewne kwestie stanowiły priorytety, a inne nie. Teraz wielu ludziom się w głowach pomieszało i nastąpił tzw. kryzys wartości. Objawia się on między innymi tym, że osoby nie potrafią odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w życiu ważne. Stabilna rodzina staje się mniej ważna niż dobra posada, macierzyństwo i ojcostwo schodzą na drugi plan za autkiem czy wojażami. Wszystko w życiu trzeba umieć wyważyć. Zgadzasz się ze mną?
Muminek
11/03/2008 o 17:33
Ben, chyba nie zrozumiałeś. Przedmówczyni już sobie odpowiedziała na pytanie co jest ważniejsze. Nikomu się w głowach nie poprzewracało. Dla jednych priorytetem będzie rodzina, dla innych praca – mają takie prawo, każdy wybiera to, co dla niego najlepsze. Rodzina to jest inwestycja na którą trzeba pracować, czasami po godzinach. Polska to nie jest państwo opiekuńcze, tu jak chcesz zarobić to musisz nieźle zapieprzać – ale tego chyba nie muszę Ci mówić 🙂
I jeszcze jedno, nie każdy chce mieć rodzinę, dzieci itd. Straszny konserwatysta z Ciebie. 🙂
Ben
11/03/2008 o 22:15
cytat:
„Straszny konserwatysta z Ciebie.”
Nie zaprzeczam.
:))
adela.fulbert
13/03/2008 o 10:57
„I jeszcze jedno, nie każdy chce mieć rodzinę, dzieci itd. Straszny konserwatysta z Ciebie. :)”
jestem straszną konserwą, jak Ben (Dzień Dobry Ben). Zawsze chciałam mieć dużo dzieci poczętych z miłości i sukcesy w pracy, a że jestem straszną konserwatystką, to mam zwyczaj nosić poczęte dziecko w brzuchu, a potem karmić je piersią, przewijać, uczyć chodzić…Trudno mi było w tych warunkach wyjść na polowanie i zabić bizona, zrobić to musiał mój mąż. Czas mija (stety i niestety) i ja wychodzę polować na bizony…
Muminek
13/03/2008 o 12:46
Adela, na miłość boską, nie chodziło o to, że Ben jest konserwatystą bo ma rodzinę. Chodziło o jego poglądy dotyczące kobiet. Poszłaś łapać bizony? Wg Bena już kobietą nie jesteś! Już Ci się zwichrował system wartości 😉
Matka nie może całkowicie się poświęcać dla dziecka, musi też myśleć o sobie i swojej emeryturze, musi być niezależna finansowo.
A tak by the way, ciekawe czy ten Twój myśliwy polujący na bizony miał czas przewijać dziecko, uczyć go chodzić i ciekawe jakie było pierwsze słowo dziecka? Czyżby mama? Ciekawe czy wziął urlop macierzyński żeby Ci pomóc 🙂
adela.fulbert
13/03/2008 o 19:37
Na miłość boską, Muminek, Ben ma rację. Mój obrazek z bizonem, to oczywiście hołd złożony konserwie.W tym świecie nie jest zbyt łatwo i nie ma zmiłuj się. Rodzinę postrzegam jako luksus, który cudownie stał się moim udziałem. 1 dziecko urodziłam na studiach, przed rokiem dyplomowym. Mąż był na studiach doktoranckich, mieliśmy grafik na ścianie, co, kto i kiedy. Żadnej babci nie było, żadnej cioci. Studia skończyłam z wyróżnieniem. Mąż radził sobie dobrze, ale piersią nie karmił.
Łapanie bizonów – praca inna poza gotowaniem, sprzątaniem itd.
Muminek
15/03/2008 o 12:02
Czyli doszliśmy do pewnego wniosku – każda kobieta powinna znaleźć sobie odpowiedniego łowcę bizonów 😉
Uparcie będę twierdzić, że Ben jednak nie ma racji. Kobieta nie musi być Matką Boską (chociaż kościół katolicki pewnie bardzo by tego chciał) i nie musi się poświęcać.
Jazon
20/03/2008 o 23:54
Zawsze chodzi o miłość. Kobiety i mężczyzny, żadną inną. W każdym razie ta wygrywa, bo gra pięknie: ta jest. Co do Boga – nie ma żadnego Boga. Jak zapisał Cioran: ludzkość męczy się przez dwa tysiące lat tylko dlatego, że Chrystus nie umarł na kanapie.
No i miał rację. Życzę dużo zdrowia na święta.