Wydarzenia
Gorzkie słowa pod adresem policji
Mimo, że z najnowszych badań CBOS wynika, że poziom poczucie bezpieczeństwa Polaków w miejscu ich zamieszkania jest najwyższy od 26 lat, a wykrywalność przestępstw krzeszowickiego komisariatu sięga 62%, na wtorkowej debacie o bezpieczeństwie mieszkańcy nie szczędzili gorzkich słów pod adresem miejscowej policji i jednostki straży miejskiej.
Wtorkowa debata miała pomóc w przełamywaniu barier na linii mieszkańcy – policja oraz być formą badania oczekiwań. Po obszernej prezentacji dotyczącej m.in. sposobów zapobiegania włamaniom rozpoczęły się „gorzkie żale”.
Dyrektorka ZSP w Woli Filipowskiej Teresa Gorczyńska pytała jak policja może pomóc w zapobieganiu dewastacji placu zabaw przy szkole. W weekendy na tym terenie miejscowa młodzież urządza sobie alkoholowe libacje. Niedawno wkroczyli tam również rozjuszeni pseudokibice Cracovii. Mieszkańcom, którzy ośmielili się zwrócić uwagą na ich zachowanie, grozili podpaleniem. Sprawa gróźb nie została jednak zgłoszona na policję, a tylko szybka interwencja może doprowadzić do ujęcia sprawców – przekonywał komendant krzeszowickiej policji.
Na debacie poruszono także temat picia alkoholu w centrum miasta. Agata Kulczycka ze stowarzyszenia „Rynek” opisywała co dzieje się wieczorami przy krzeszowickim Rynku. – Czujemy się nieswojo patrząc na osoby, które obsikują nasze drzwi – mówiła i dopytywała o ewentualne plany wzmożenia patroli w centrum. – Opracowujemy plan działania z policją – przekonywał komendant Straży Miejskiej Janusz Mitka, w planach jest również wspólne patrolowanie ulic.
Poza zapalnymi punktami, są także miejsca w Krzeszowicach, gdzie policja zagląda nad wyraz często. Ulica Parkowa to najbezpieczniejsze miejsce w gminie – przekonywał jeden z obecnych na debacie mieszkańców. Funkcjonariusze są bowiem częstymi gośćmi mieszczącego się na tej ulicy baru z kebabami, podjeżdżając na miejsce służbowymi samochodami – stwierdził.
W trakcie debaty poruszono także temat zwiększającej się liczby dzików – problem, który najdotkliwiej odczuwają mieszkańcy Woli Filipowskiej. Sołtys tej wsi zainteresował sprawą władze gminy i działające na tym terenie koła łowieckie. Póki co, dzik z młodymi, który upodobał sobie okolice cmentarza może spać spokojnie. Waga lochy oraz bliskość terenu zabudowanego, nie pozwalają na jej odstrzał. Leśnicy doszli również do wniosku, że w grę nie wchodzi przeniesienia. Locha jest systematycznie dokarmiana przez mieszkańców i traktuje teren cmentarza jak własny, co sprawia, że po jej przewiezieniu w inne miejsce szybko wróciłaby z powrotem na cmentarz.
Podczas spotkania mieszkańcy otrzymali ankiety. Wyniki badań poznamy na kolejnej debacie, która odbędzie się najprawdopodobniej w listopadzie.