Gospodarka
Po rewolucji śmieci nadal lądują w rowach
Worki z odpadami, stare telewizory obudowa komputera i plastikowe butelki – choć od wprowadzenia zmian w gospodarce odpadami wkrótce miną dwa miesiące, sterty śmieci wciąż zalegają w przydrożnych rowach i na poboczach.
Płacimy po nowemu, śmiecimy po staremu. Mimo, że od śmieciowego podatku nie można uciec, a gmina za pośrednictwem firm, z którymi zawarła porozumienie musi odebrać od nas każdą ilość śmieci, część z nich wciąż zamiast na wysypiskach ląduje w przydrożnych rowach i lasach.
Nowe przepisy miały nie tylko nakłonić mieszkańców do segregacji odpadów. Dzięki włączeniu każdego gospodarstwa w dziurawy do tej pory system, miały zapobiegać tworzeniu dzikich wysypisk. Aby przekonać się jak działa rewolucja wystarczy przespacerować się chodnikiem wzdłuż drogi krajowej, jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się przy drogach gminnych i powiatowych. Tutaj rewolucji nie widać.
Nie czuć jej również w powietrzu, wieczorami w niektórych miejscowościach, mieszkańcy wciąż inhalują swoich sąsiadów plastikową mieszanką. Problem stanowi także wywóz samych odpadów. Na jednej z ostatnich sesji sołtys Czernej zwrócił uwagę, że do niektórych części jego wsi śmieciarka nie dojeżdża. Inny radny skarżył, się, że firma nie chce odbierać wszystkich śmieci, bo boi się, że gmina za ich wywóz jej nie zapłaci. Co robić w takiej sytuacji?
Mieszkańcy Krakowa, od których gmina przed dłuższy czas nie odbierała odpadów komunalnych zlecili ich wywóz wybranej przez siebie firmie, a kosztami obciążyli gminę.