Gospodarka

Projekt planu pełen absurdów? „Polacy nic się nie stało”!

Opublikowane

Wtorkowe spotkanie dotyczące projektu planu zagospodarowania przestrzennego przypominało trochę polskie teleturnieje z lat dziewięćdziesiątych. Burmistrz wcielił się w rolę Magdy Masny, jego zastępca kręcił kołem fortuny, mieszkańcy powiedzieli „mamy Cię”, a urzędnicy odpowiedzialni za projekt niewątpliwie „poszli na całość”. Patrząc na zblazowaną twarz Czesława Bartla zabrakło mi tylko, a może przede wszystkim, „Miliarda w rozumie”.

Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Po wtorkowym spotkaniu role zostały rozdane. Między urzędnikami a mieszkańcami rośnie niewidzialny mur budowany na fundamencie braku zaufania i niewiary. To właśnie te cegiełki ściągnęły do Sali Herbowej tłumy. Po 16:00 nie było już wolnych miejsc, większość mieszkańców podpierała ściany.

O tym, że „Wielka Gra” toczy się o równie wielką stawkę świadczy chociażby liczba uwag, które po trzecim wyłożeniu projektu planu wpłynęły do magistratu. Na 250 z nich, 70 pochodzi od mieszkańców z ulicy Reymonta. Skąd to pospolite ruszenie? Według projektu planu Reymonta to droga lokalna o szerokości 12 metrów, w niektórych miejscach wcina się w ogrodzenia, garaże, a nawet budynki mieszkalne. Na tym jednak nie koniec. Jeśli gmina znajdzie w przyszłości pieniądze na poszerzenie ulicy, mieszkańcy obawiają się, że spokojna do tej pory Reymonta zamieni się w obwodnicę dla tirów podążających w kierunku Czatkowic.

Alternatywą miała być droga prowadząca przez tereny byłej Witaminki, naniesiona na projekcie planu jeszcze podczas drugiego wyłożenia. Przy trzecim podejściu urzędnicy postanowili z niej zrezygnować, bo teren PHRO od firmy Polan kupił prywatny inwestor, który już prowadzi na nim uprawę pomidorów. Mieszkańców nie przekonały tłumaczenia, że w 12 metrach mieści się także pobocze i miejsce na ewentualny chodnik, a nie sam pas ruchu. Byli tacy, którzy sprawę stawiali na ostrzu noża, twierdząc, że po uchwaleniu planu  w obecnym kształcie z władzami gminy będą chcieli spotkać się w sądzie.

Absurdów na nowym projekcie planu jest według mieszkańców więcej. Nikt nie konsultował z nimi umiejscowienia terenów rolniczo-przemysłowych, część z nich sąsiaduje bezpośrednio z zabudowaniami mieszkalnymi. Kto wie, czy nie powstanie na nich uciążliwa dla mieszkańców działalność gospodarcza, zwłaszcza, że w przeszłości były plany stworzenia przy Reymonta kurzej fermy – podkreślała Elżbieta Nowak.

Mieszkańcy obecni na spotkaniu nie kryli oburzenia gdy Andrzej Żbik wyjaśniał, że gmina nanosi zmiany na mapach z 2009 roku, bo tylko takie dostępne są  w składnicy map starostwa powiatowego. Część z nich postulowała by urzędnicy zweryfikowali mapy z rzeczywistością, dodając, że są one znacznie starsze. W trakcie dyskusji okazało się również, że projektanci rysując projekt planu zamienili niektóre tereny budowlano-mieszkaniowe  na rolne. Na mapach nie ma również kilku działek włączonych do Krzeszowic z Siedlca. Część mieszkańców zwracała uwagę na brak zgodności planu ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego.

Obecni na spotkaniu urzędnicy (poza burmistrzem i wiceburmistrzem, Maria Kucharczyk i Maciej Zieliński) nie potrafili odpowiedzieć na pytanie o prognozę skutków finansowych ewentualnego uchwalenia nowego planu zagospodarowania przestrzennego. Andrzej Żbik dodał, że będzie ona przedstawiona radnym na etapie uchwalania projektu. Temat jest istotny z punktu widzenia ewentualnych odszkodowań jakich w przyszłości mogą domagać się mieszkańcy przez których działki będzie przebiegała droga.

Przez kilka najbliższych tygodni urzędnicy będą sprawdzać zasadność zgłoszonych uwag i nanosić ewentualne poprawki. Decyzja o ponownym wyłożeniu planu będzie uzależniona od wartości zgłoszeń. Burmistrz nie ma obowiązku odpowiadać każdemu mieszkańcowi indywidualnie. Odpowiedzi na uwagi – wbrew prośbom niektórych mieszkańców – nie pojawią się też na stronie urzędu, poznają je za to radni.

Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe, wydaje się, że obecny projekt planu znajduje się na pozycji spalonej, a jego uchwalenie przez radnych byłoby strzałem do własnej bramki i gwoździem do politycznej trumny. Pozostaje tylko pytanie czy radni i urzędnicy nie grają przypadkiem w przeciwnej drużynie i czy wizja nadchodzących wyborów będzie wystarczającym straszakiem by nie popełniać głupstw. Oby po końcowym gwizdku nikt nie zaśpiewał nam hymnu polskiej reprezentacji… „Polacy nic się nie stało”.

87 komentarzy

Najpopularniejsze

Exit mobile version