Już od dziewiątej rano na krzeszowickim Rynku zaczął się ruch w interesie. Panie wystawiały zawartość swoich szaf, panowie – strychów i piwnic. Wymień, sprzedaj, kup to idea, która po raz kolejny przyświecała krzeszowickiemu targowi staroci. Po jego zakończeniu impreza przeniosła się na drugi koniec Rynku. Pod parasolami Melby można było pogawędzić z mieszkańcami Filipowic o ich pasjach, przy okazji kosztując wypieków powstałych z inspiracji pań z KGW.
Krzeszowicki pchli targ działa na mój portfel jak dieta cud, ani się obejrzę a on już świeci pustkami. By pieniądze nie uciekały zbyt szybko w tym roku wyposażam się w drewnianego Żyda z grosikiem na szczęście. Pan w kapeluszu ma sprawić, że forsy zawsze będę mieć pod dostatkiem. Zanim mieszkaniec Izraela usiądzie na komodzie, na tylne siedzenie samochodu trafia drewniana rama, bo dość zaskakująco pasuje do lustra w pokoju, i talerze po decoupage’u. Być może trafiłby na nie też stary, drewniany zegar, niestety, mój „Żyd na szczęście” jeszcze się nie uaktywnił. Po przytarganiu zdobyczy stwierdzam, że już za trzy pchle targi mogę moim ulubionym sprzedawcom zacząć robić konkurencję.
Patrząc na Rynek, widzę, że miłość do staroci kwitnie. Przy gladiatorze mąż załamuje ręce, bo żona właśnie dość pokaźnie powiększyła asortyment swojej szafy. W niedzielę w centrum można było się wyposażyć nie tylko w ciuchy. Na płycie piętrzyły się książki, zabawki, obrazy, a nawet niewielkie meble. Uwagę przyciągał stary, drewniany kufer z XIX wieku.
Po zakończeniu targowania pałeczkę przejęła Melba. O 15:00 przy cukierni rozpoczęło się kolejne z cyklu ciasteczkowych spotkań. Największą radochę miały oczywiście dzieci. Żar lał się z nieba, a Harmonia fitness podgrzewała atmosferę dzikimi tańcami. Maluchy mogły wyszaleć się także na miniboisku w towarzystwie trenera z Akademii Mam Talent. W trakcie spotkania w ręce pań z filipowickiego Koła Gospodyń Wiejskich trafił dyplom z wyróżnieniem, które Melba otrzymała na tegorocznym Święcie Chleba za buchtę filipowicką. Niedzielne spotkanie było też okazją do poznania pasji mieszkańców Filipowic. Od sklejania modeli samolotów, poprzez origami, czy tworzenie plecionek z … gazet. Ten kto miał ochotę mógł też przejechać się drabiniastym wozem wokół krzeszowickiego Rynku.
Ci, którzy szukali dziś chłodu zajadali się lodami (kolejki przy obu lodziarniach mówią same za siebie), moczyli nogi w fontannie lub leniwie wylegiwali się nad tenczyńskim stawem Wrońskim. W niedzielę, to ostatnie miejsce było jednym z najprzyjemniejszych w gminie.
szczeżuja
28/07/2014 o 13:32
Powinni utworzyć grupę dziewcząt do gry w nogę. Jak było widać wczoraj najbardziej bojową i sprawną zawodniczką była dziewczynka w czapeczce z daszkiem. Dawała popalić chłopcom aż miło. Zresztą jakimi faceci są mięczakami widać na naszych boiskach do nogi. Zamiast testosteronu estrogen, niedługo zaczną jajeczkować, a jak wszczepią im macice to i rodzić.
Anonim
28/07/2014 o 16:31
właśnie tworzą: http://www.apmt.pl/nabor_kobiety.php
dziewczynka faktycznie dawała radę
Jaber
28/07/2014 o 16:40
Sugerujesz, że jak już ktoś jest wyposażony biologicznie do rodzenia, to nie może dobrze w piłkę zagrać? Tak by mogło z tego wynikać. Otóż ja nie byłbym za tym, aby kiepskim piłkarzom umożliwiać rodzenie dzieci. Bo jeszcze powiją takich samych, jak i oni.
szczeżuja
29/07/2014 o 11:36
Na to nie wpadłam, ale w pełni się zgadzam. Cóż mogą urodzić tacy nieudacznicy. Strasznie mało teraz mężczyzny w mężczyźnie – wyżelowane wydepilowane, mięśniaki na prochach. Aż się prosi zaśpiewać za Rinn „gdzie te chłopy…”, albo powzdychać jak w „Seksmisji” – ach mężczyźni moje dziecko…
XXX
30/07/2014 o 09:20
Widać,że pisał/ła wpis osoba bez jaj z wszczepiona macicą.
szczeżuja
30/07/2014 o 13:14
„Pisała wpis” masło maślane i to niby są te jaja 🙂