Kultura

Krzeszowice jak Poznań. Były rogale i święty Marcin na białym koniu

W dość nietypowy sposób obchodzono w Krzeszowicach tegoroczny parafialny odpust świętego Marcina. Tuż po mszy, na placu przed kościołem Krakowskie Bractwo Grodzkie postanowiło przypomnieć mieszkańcom legendę o świętym. Przez miasto, na Rynek, przemaszerował barwny korowód, były też rogale z białym makiem.

Święty Marcin, patron Francji, dzieci, jeźdźców, młynarzy, podróżników, żebraków, żołnierzy i krzeszowickiej parafii. Według legendy wracając ze swoim garnizonem, przed bramą miasta miał spotkać półnagiego żebraka. Oddał mu nie tylko sakiewkę, ale też połowę swojego płaszcza. Właśnie ten, najbardziej znany fragment podania o świętym, na placu przed krzeszowickim kościołem przedstawili członkowie grupy rekonstrukcyjnej. Później korowód wyruszył na krzeszowicki Rynek.

W trakcie przemarszu, tuż przy Cukierni Melba rogalami z makiem uczestników częstował sam właściciel. W centrum odbyła się też biesiada świętomarcińska – ostatni etap inscenizacji. Stowarzyszenie Ratuj Tenczyn, które wraz Cukiernią Melba, Krakowskiem Bractwem Grodzkim i Centrum Kultury i Sportu, zorganizowało środowy korowód chciałoby, by tego typu inscenizacje mogły odbywać się rokrocznie.

27 komentarzy

27 Komentarzy

  1. sójka

    12/11/2015 o 22:36

    Komuś się jeszcze chce, to bardzo chwalebne.

  2. lZA

    13/11/2015 o 07:32

    Dlaczego zdjęcia są tak poprzekrzywiane? Kościół wygląda jakby miał się zawalić.

  3. Anonim

    13/11/2015 o 08:52

    Oj tam, kościół przechylony, nic mu nie będzie, stoi na twardej opoce, natomiast należy się cieszyć, że jadło ze stołów nie pospadało.

    • lZA

      13/11/2015 o 09:12

      Słusznie prawisz, to jabłko to albo przyklejone albo gwoździem przybite było że się nie sturlało.

      • Anonim

        13/11/2015 o 10:32

        Oczywiście, można pożartować, ale trudno nie zauważyć, że publikowane zdjęcia autorstwa Tomasza Truszewskiego przyciągają uwagę. Mnie przypadły do gustu. Przede wszystkim atrakcyjnymi ujęciami, kulturą kadrowania i tematyczną konsekwencją. Pomimo pewnej maniery przekręcania kadru – a może właśnie dlatego – są dynamiczne i nie powodują nudy. A ponadto autor potrafi umiejętnie „wyciągnąć” pierwszy plan budując atrakcyjną przestrzeń na każdym prawie zdjęciu, co jest raczej rzadkością w krzeszowickich reportażach fotograficznych.

    • Anonim

      13/11/2015 o 12:23

      Zdjęcia Świetne! Przyciągają uwagę swoją dynamika, kadrem, kolorytem i znakomitym wyczuciem „uchwycenienia chwili”. Nawet odrapana i nieco zapuszczona „Buzdyganowka” pozbawiona na codzień ekspresji nabiera wyrazu i dostaje „drugie życie”. A co do samego wydarzenia – wielkie słowa uznania i brawa dla organizatorów i wszystkich uczestników. Tego typu wydarzenia, praktykowane powszechnie od dawien dawna w małych miasteczkach całej Europy, kreują tożsamość każdego z nich, stanowiąc znakomite ubarwiebie praktykowanych co roku uroczystosci, eksponując i uwydatniajac dodatkowo ich walory i stanowiąc przy okazji znakomita promocje na cały region. Bardzo pozytywna inicjatywa przeprowadzona z pasją i dogłębnym realizmem odwzorowania tradycji historycznych.

  4. Babcia

    13/11/2015 o 12:21

    A mnie te zdjęcia się podobają, może dlatego, że mam podobną technikę robienia zdjęć, są tym samym bardzo artystyczne, wszystkim się podobają a najważniejsze jest to aby tylko „nie uciąć głowy”.
    Oczywiście udaję, że to działanie celowe, ale niestety w moim przypadku, to już „nie ten wzrok”.

  5. FR

    13/11/2015 o 14:02

    Gratuluję! Mam nadzieję, że będzie to naszą krzeszowicką tradycją.

  6. tom

    13/11/2015 o 19:01

    piwa teńczyńskiego dajcie

    • uważam

      14/11/2015 o 16:54

      uważam , ze powinny być też imprezy bez piwa- może myślenie w tym kierunku włączyć? zróbmy raz chociaż inaczej niż wszyscy- promujmy niektóre imprezy bez alkoholu. może to naszą gminę wyróżni?

  7. wasyl

    13/11/2015 o 21:27

    Pogański kraj pogańskie obyczaje!!! Co ma to spólnego z Pismem Świętym ?!

    • Ulrich

      14/11/2015 o 00:09

      Pewnie tyle samo co inscenizacje w Kalwarii z tą różnicą że ta była mniejsza

  8. lZA

    17/11/2015 o 10:14

    Uważam, że zdjęcia były robione „spod brzucha”, w dobie fotografii cyfrowej coraz mniej wagi przykłada się do pojedynczego zdjęcia pstrykając na potęgę a później w domowym zaciszu dokonuje się selekcji tego co się napstrykało.

    • Jeden z dziesięciu

      17/11/2015 o 12:56

      I tutaj się grubo mylisz. Nawet amator znający się co nieco na fotografii z 20 „strzelonych” fotek potrafi zrobić 15-18 dobrych kadrów – poprawnych pod względem technicznym jak i kompozycyjnym. „Pospolity pstrykacz” może mieć kłopot ze zrobieniem kilku dobrych fotografii z wykonanych setek a nawet tysięcy zdjęć.
      Komputer dla fotografa (nawet amatora) nie służy wyłącznie do przeglądania i selekcji zdjęć. Przede wszystkim do ich wywoływania (tak, to nie jest pomyłka) i późniejszej obróbki.

      • Anonim

        17/11/2015 o 13:59

        W zależności od tematycznej treści (krajobraz, moda, reportaż, portret itd.), profesjonalny fotograf jest zadowolony, gdy na 10 kadrów uda się wybrać 1 – 2 udane i poddać je dalszej obróbce. Tak było również w czasach fotografii analogowej. Jeden z najbardziej uznanych fotografów, Guy Le Querrec ocenia, że na 36 klatek filmu jedynie 3 – 4 kadry może uznać jako udane.
        Co do kryterium oceny, jestem gotowa się zgodzić, że amator na 20 „strzelonych” fot może być z siebie dumny gdy pochwali się 18 „dobrymi” kadrami, ale w końcu to tylko amator więc i kryteria jego oceny będą zupełnie inne.

        • Jeden z dziesięciu

          17/11/2015 o 14:26

          @Anonim
          Trzeba rozróżnić dwie rzeczy: poprawność wykonania fotografii od uznania zdjęcia za udane. Dlatego dalej twierdzę, że osoba znająca się na fotografii z 20 „strzelonych” fotek potrafi zrobić 15-18 poprawnych technicznie i kompozycyjnie kadrów. Co nie oznacza zdjęć udanych. I tutaj się z tobą zgadzam. 3-4 udane fotografie na 36 wykonanych to bardzo dobry wynik, godny profesjonalisty.

          • Anonim

            17/11/2015 o 15:58

            Mam nadzieję, że rozróżniam te dwie kategorie i dlatego zazwyczaj dążenie do poprawności (nie tylko w fotografii) traktuję zawsze jako coś zastępczego, powiedzmy, tak na zaliczenie. Interesuje mnie wyłącznie dążenie do najlepszych efektów dlatego wypowiadam się z rezerwą na tematy ogólnej poprawności poszukując wokół siebie czegoś znacznie więcej, chociażby tych 3-4 udanych klatek.

          • Anonim

            17/11/2015 o 17:48

            [@Jeden z dziesięciu]
            Należy przede wszystkim doprecyzować o jakiej kategorii i skali profesjonalizmu mówisz, definiując osobę znającą się na fotografii.
            Jeżeli założymy że za granice profesjonalizmu przyjmiemy skalę World Press Foto, wówczas
            faktycznie można mówić, iż perfekcjonizm techniczny, kompozycyjny i tematyczny zdjęcia to z mało i aby uzyskać zdjęcie uznane za udane musi ono posiadać jeszcze odpowiednią „duszę” czyli przekaz i metaforykę.
            Takie zdjęcia to faktycznie 1 kadr na 100 a często nawet 1000. Jeżeli za górną półkę profesjonalizmu przyjmiesz spełnienie podstawowych aspektów technicznych i kompozycyjnych na poziomie nawet ponadstandardowym,
            gdzie aspekty techniczne gwarantuje dzisiaj w zasadzie odpowiedniej jakości sprzęt, a kompozycyjny stają się z czasem „manierą” powszednią wchodzącą w nawyk fotografa uznającego się za profesjonalistę , w połączeniu z niebanalnym przekazem tematycznym, to 2 ujęcia na 10 stanowią
            dobre odwzorowanie tych proporcji. Granica profesjonalizmu fotografów uznających się za zawodowych,a zajmujących się na odzień dokumentacją, reportażem w celach zarobkowych
            w ramach usług powszechnie dostępnych dla ogółu, dość często sprowadza natomiast się do 4,5 ujęć na 10 kadrów. I w taki wypadku na 500 wykonanych zdjęć, klient otrzymuje 150-200 wyselekcjonowanych i uznanych za „udane”, zdjęć reportażowych. Wszystko zależy od tego w jaki sposób definiujemy „profesjonalizm” i gdzie
            stawiamy jego granicę. Poprawność techniczna i kompozycyjna wydaje się pewną podstawą którą należy założyć „a priori” mówiąc o profesjonalizmie.

          • Anonim

            17/11/2015 o 20:41

            Samo doprecyzowanie skali profesjonalizmu nic tu nie da, jeżeli będziemy się tylko podpierać samą arytmetyką. Podobnie nie ma większego znaczenia, jaki poziom perfekcjonizmu technicznego lub/i kompozycyjnego reprezentujemy, gdyż wcale nie jest to najważniejszym kryterium. Najważniejsze jest to „coś”, co mają w sobie tylko niektórzy uzdolnieni fotografowie, co pozwala im zbliżyć się do artyzmu. Znam wiele świetnych prac wybitnych fotografów (poniekąd to „moja” dziedzina), które są dalekie od doskonałości technicznej i zarazem odbiegają od utartych konwencji i poprawności kompozycyjnej, a jednak wciąż wzbudzają zainteresowanie swoim artystycznym przekazem. Znakomity fotograf, jakim był Zdzisław Beksiński (tak!), najlepsze swoje zdjęcia z lat 50-60tych , które dzisiaj budzą zachwyt swoim artyzmem, wykonywał bardzo prostym i technicznie niedoskonałym aparatem (nigdy nie było go stać na lepszy), więc siłą rzeczy nie były one wzorem technicznej doskonałości. Wystarczy także wspomnieć Witkacego, który wykonał przed II wojną ogromną ilość znakomitych zdjęć pod względem artystycznym, lecz technicznie zaledwie poprawnymi albo i nie. Oczywiście opanowanie podstaw technicznych (zwłaszcza dysponując łatwym dostępem do świetnego sprzętu) oraz sprawne operowanie umiejętnością komponowania obrazów nie jest tu obojętne, ale jak widać – wcale nie jest niezbędną regułą.

          • Anonim

            18/11/2015 o 00:48

            [@Anonim]
            Jeżeli Twoja wypowiedź dotyczyła mojego wpisu (tego nie jestem pewien), ująłeś swoimi słowami dokładnie to samo,
            co przekazałem w swoim poście pisząc iż poza dobrym warsztatem „zdjęcie uznane za udane musi posiadać jeszcze odpowiednią duszę(…)”. Ja to nazwałem „duszą”
            zdjęcia, a Ty definiujesz to określeniem ” to coś, co mają tylko niektórzy uzdolnieni fotografowie”.
            Reszta mojej wypowiedzi odnosiła się do zainicjowanego przez „jednego z dziecięciu” zagadnienia odnoście statystyki (czy jak to określasz arytmetyki)
            odsetka zdjęć uznanych, co do którego pozwoliłem sobie wprowadzić pewne kryterium oceny w zależności od przyjętej (umownej) granicy pojęcia „profesjonalizmu” (w domyśle zdjęcia uznanego za udane),
            która będzie inna na poziomie fotografii amatorskiej,inna na poziomie konkursowej fotografii światowej inna na poziomie użytkowej fotografii komercyjnej, którą to opinię niniejszym podtrzymuję.

          • Anonim

            18/11/2015 o 02:05

            Generalnie Tobie najwyraźniej chodziło o zdjęcie – no niech będzie – „z duszą”, mnie natomiast o fotografa, który posiada w sobie to „coś”, co go pcha do zrobienia niebanalnego zdjęcia, a to jednak istotna różnica. Co do reszty, potrafię odróżnić Twój wpis od komentarza Jednego z dziesięciu” , gdyż to przede wszystkim do jego poprzednich wypowiedzi skierowany był mój komentarz i dotyczył nieco innego spojrzenia na fotografię. Czytając uważnie nasze wpisy łatwo jest zauważyć te różnice. Przypomnę, że moja „dyskusja” z „jzd” zaczęła się kilkanaście godzin temu, a Ty, o ile się nie mylę, doskoczyłeś do nas znacznie później.

          • Anonim

            18/11/2015 o 19:37

            [@Anonim]
            Wydaje mi się, że to w czym dopatrujesz się istotnych różnic, jest w istocie postrzeganiem z rożnych stron tego samego
            zjawiska, bowiem efektem pracy fotografa, który posiada w sobie, określone przez Ciebie „to coś”, są właśnie wspomniane przeze mnie zdjęcia „z duszą”.
            Co do reszty pragnę tylko sprostować iż nie „doskoczyłem”, jak to ująłeś do Was , ale jedynie odpowiedziałem na wątek „jednego z dziesięciu”.
            W kwestiach technicznych, jeżeli jesteś skrupulatnie zainteresowany czasem mojej odpowiedzi, to pojawiła się ona trzy godziny po wpisie poprzednika a nie jak starałeś się zasugerować, kilkanaście godzin później.

          • Anonim

            18/11/2015 o 21:58

            Ciągle myślisz, że jesteś sprytny i że w dodatku nikt tego nie zauważy, a tymczasem podpinasz się pod cudze wpisy „sprytnie” je przerabiając. Oto przykład: mój komentarz z godz 13:59 brzmi tak: „w zależności od tematycznej treści (krajobraz, moda, reportaż, portret itd.), profesjonalny fotograf jest zadowolony, gdy na 10 kadrów uda się wybrać 1 – 2 udane i poddać je dalszej obróbce”. W Twoim komentarzu z 17:48 ten fragment brzmi tak:
            „(aspekt) kompozycyjny stają się z czasem „manierą” powszednią wchodzącą w nawyk fotografa uznającego się za profesjonalistę , w połączeniu z niebanalnym przekazem tematycznym, to 2 ujęcia na 10 stanowią dobre odwzorowanie tych proporcji”. Skoro twierdzisz, że odpowiedziałeś jedynie „jednemu z dziesięciu”, to przypomnę, że kilka godzin przed Tobą napisał tak: …”dalej twierdzę, że osoba znająca się na fotografii z 20 „strzelonych” fotek potrafi zrobić 15-18 poprawnych technicznie i kompozycyjnie kadrów.”
            Chyba nie zaprzeczysz, że to zupełnie inne proporcje. Ciekawe, jak wpadłeś na te „2 na10”? 🙂
            Co do końcowego zdania – może najpierw doczytaj uważnie, co napisałam o 2:05 i dopiero potem wypowiadaj się „w kwestiach technicznych”.

          • Albert Einstein

            29/11/2015 o 18:03

            „Ego jest odwrotnie proporcjonalne do wiedzy i inteligencji”.

  9. Anonim

    17/11/2015 o 12:44

    Taka jest istota fotografii cyfrowej, co uważam za jej zaletę do pewnego stopnia. To, że selekcja i ostateczne komponowanie zdjęć przeniosło się do wnętrza domu czy atelier, to cecha naturalnego postępu w tej dziedzinie.
    Czy wyszło to na zdrowie fotografii jako dziedziny artystycznej, tu już inna kwestia.
    Akurat w tym przypadku autor na szczęście miał jakiś pomysł na te zdjęcia, a że częściowo posłużył się manierą, to tylko wyszło na dobre temu reportażowi.

    • Anonim

      17/11/2015 o 19:10

      [@Anonim]
      Moim zdaniem nieodzowną składową fotografii artystycznej jest niedoskonałość wynikająca z naturalizmu okoliczności, technologii,
      czynników atmosferycznych, czasu, przestrzeni oraz czynnika ludzkiego, dopuszczającego brak precyzji.
      A jaki wpływ na artyzm fotografii ma miejsce selekcji i kompozycji zdjęć? Wg mnie zasadniczy. W takim przypadku możemy mówić
      raczej, mimo pozornego zwiększeniu profesjonalizmu, o szeroko pojętej grafice artystycznej, a nie fotografii. Każda obróbka cyfrowa, zmieniająca charakter zdjęcia i prowadząca do zbytniej
      doskonoałości odwodzi od pierwotnego artyzmu fotograficznego, prowadząc do artyzmu graficznego.

  10. gruszek okruszek

    20/11/2015 o 17:22

    Widzę, że doktorat dotyczący fotografii artystycznej można napisać, sugerując się wpisami Anonimów. Może należałoby założyć nowy wątek „Mam luszczankę, jestę fotografę” ? Jak widać chętnych nie brakuje 😉

Odpowiedz

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W górę