Minął pierwszy miesiąc od wprowadzenia reformy edukacji. Jak dziś wygląda szkolny krajobraz?
Ogólnopolskie gazety wybijają tłustym drugiem informacje o tysiącach zwolnionych nauczycieli. Grzmi związek zawodowy, a w Krzeszowicach cisza. Przed burzą? Reforma edukacji jeszcze nie wkroczyła w decydującą fazę. O tym jakie żniwo zbierze, dowiemy się dopiero za kilka lat.
Nie ma już gimnazjów, na ich miejsce ponownie „wyrosły” ośmioklasowe podstawówki. W Krzeszowicach długo nie było wiadomo, czy powstanie jedna w dwóch budynkach, czy też dwie. Ostatecznie gimnazjum im. Adama Mickiewicza, stało się szkołą podstawową z tym samym patronem. W okolicznych wioskach sprawa była jeszcze łatwiejsza. Zamiast podstawówek sześcioklasowych, powstały ośmioklasowe, przekształcono też zespoły szkół w Zalasiu, Woli Filipowskiej, Nowej Górze, Tenczynku. Wydłużył się czas nauki w szkołach ponadgimnazjalnych.
Na razie, od wprowadzenia reformy edukacji w gminie żaden nauczyciel nie stracił pracy, ale to faza początkowa. Dwunastu nauczycieli uzupełnia etaty w innych szkołach. Niektórzy przemieszczają się między krzeszowickimi podstawówkami, inni uzupełniają etaty w Paczółtowicach czy Nawojowej Górze. Jeszcze inni z Zalasu jadą do Tenczynka, z Woli do Nawojowej Góry czy Ostrężnicy lub z Nowej Góry do Miękini.
Reforma sprawiła, że dwudziestu nauczycieli nie ma pełnego etatu. Powodem jest liczba godzin przewidzianych w programie. Te problem dotyczą głównie nauczycieli religii, muzyki, plastyki, czy pracujących w bibliotekach. Kilku zmniejszono wymiar godzin z 18 na 14.
Jak się okazuje, w gminie Krzeszowice reforma nie przyniosła dwuzmianowej nauki. Tylko w podstawówce w Woli Filipowskiej trzy oddziały zaczynają naukę o 12:50 i kończą o 16:10, w połowie roku ma się to jednak zmienić. W Zalasiu, dwie pierwsze klasy kończą o 15:20, w Ostrężnicy klasa pierwsza raz w tygodniu wychodzi o 14:30, a w Sance pierwszaki naukę zaczynają najpóźniej o 10:00. W pozostałych szkołach, dla wszystkich uczniów, pierwszy dzwonek zaczyna się punktualnie o 8:00.
Ciekawiej przedstawiają się wydatki związane z wprowadzeniem reformy. Gmina na pomoce dydaktyczne dla siódmoklasistów i zakup wyposażenia wydała ponad 200 tysięcy złotych. Wzrosła też liczba oddziałów. Zamiast czternastu pierwszych klas gimnazjalnych jest szesnaście klas siódmych. Miesięczny koszt funkcjonowania każdego z nich to około 12 tysięcy złotych. Do tej pory z rezerwy oświatowej Ministerstwa Edukacji Narodowego gmina otrzymała 105 tysięcy złotych. Pieniądze zostały przeznaczone na wyposażenie sal i zakup pomocy dydaktycznych dla świetlicy w SP nr 1 w Krzeszowicach.
Źródło danych: UM Krzeszowice
lis
17/10/2017 o 13:45
Czyli jest świetnie. Będzie równanie szans w dół zwłaszcza w pipidówkach. Przecież potrzeba rąk do pracy fizycznej, myślenie nie jest w cenie. Ruszyła jak mawia klasyk produkcja „ciemnego ludu”.
Anonim
18/10/2017 o 08:52
Bo wcześniej to kształcono geniuszy… gdzie w klasach 75% osób ma zaświadczenie o dysortografii i innych dysfunkcjach mózgowych pod jedną nazwą – lenistwo, a jak Giertych Roman wprowadził dziwne zasady zdawania matury, a do tego wystarcza 30% (!!) żeby ją zdać, to faktycznie wtedy nie produkowano ciemnoty.
lis
18/10/2017 o 14:09
Gimnazja dla dzieci z małych miejscowości wiązały się ze zmianą szkoły. Gimnazja – których po reformie nie byłem entuzjastą – wykształciły fachową kadrę, która w tej chwili dobrze sobie radzi z problemami wychowawczymi tej grupy wiekowej. Umiejętności i metody pracy nauczycieli owocują osiągnięciami uczniów w skali Europy. My zamiast doskonalić i zmieniać podobnie jak w służbie zdrowia wywracamy wszystko do góry nogami. Można przewidzieć jak będzie uczył i wychowywał zalatany po szkołach nauczyciel, albo ten pracujący na niecały etat. Jaki pożytek będą miały szkoły z tych ludzi. Nikt nie zmusi ich, aby mając dwie godziny lekcyjne w danej szkole udzielali się przygotowując akademie, kiermasze, itd. Spadnie to na nauczycieli „etatowców”. Dzieci przybędzie, obowiązków także.
lis
18/10/2017 o 14:13
Chcesz powiedzieć że PiS nigdy nie zależało na poziomie naszych dzieci, bo Roman to minister w poprzednim rządzie tej samej partii.
Anonim
18/10/2017 o 15:43
A Ty chcesz powiedzieć, że wierzysz w to, że jeżeli ktoś jest w jakimś rządzie, to reprezentuje interesy tegoż rządu, czy raczej miał na tyle mocne „wejście”, że został tym kim został tylko po to, by zbudować sobie odpowiednie zaplecze?
Roman ministrem w poprzednim rządzie był. Nie tej samej partii a LPR. Widziałeś zapisy umowy koalicyjnej ? Wiesz, dlaczego został ministrem ? Twierdzisz, że jego reforma była podyktowana rozkazem z „wierchuszki” PiS ?
To raczej nie mamy o czym rozmawiać.
„You know nothing, Jon Snow”.
Pozdrawiam.
lis
18/10/2017 o 14:21
To, że taki procent dzieci ma zaświadczenia o dysfunkcjach to wina nauczycieli i PPP. Nauczyciele bardzo chętnie kierują dzieci do poradni, bo są wtedy rozgrzeszeni z wyników sprawdzianów. Przecież to dziecko dysfunkcyjne, cóż ja biedny mogę zrobić. PPP w wielu wypadkach pod presją rodziców (którzy także czują się rozgrzeszeni – nie muszą pracować z dzieckiem) wydaje zaświadczenia tam gdzie rzeczywiście widać jak na dłoni tylko lenistwo. Mądry nauczyciel poradzi sobie z rodzicem i PPP, a głupiemu, leniowi to na rękę.
Anonim
18/10/2017 o 15:44
Aha. Wina nauczycieli.
Rodzice w 100% rozgrzeszeni, tak ? Oczywiście „moje dziecko jest świetne, super wszystko potrafi”.
A potem, jak się okazuje, że jednak nie to „wina nauczyciela, a kogo innego”..
Brawo Ty za „myślenie”.
lis
19/10/2017 o 16:42
Nie emocjonuj się tylko czytaj ze zrozumieniem „biedna” nauczycielko. Nie opowiadaj bzdur odnośnie reformy Romana. Na czele koalicji tak teraz jak wtedy stoi człowiek, który nie liczy się z koalicjantem. Zobacz jaka jest pozycja Gowina w tym rządzie, piszczy jak myszka i siedzi, bo już nie ma dokąd iść. Najlepszym przykładem jest głosowanie w sprawie sądów na zasadzie: „nie chcem, ale muszem”.
Anonim
19/10/2017 o 22:02
Ty, do kogo z tą nauczycielką ??
luz
23/10/2017 o 03:58
Powrocmy jak za dawnych lat, gdzie nauczycielem był sekretarz partii po dwuletnim przeszkoleniu.